poniedziałek, 20 czerwca 2016
Rozdział 35~Obiecuję...
Jestem konkretnie wściekła na Vanesse. Miała mnie wspierać, a teraz wyskakuje do mnie z jakimiś oskarżeniami! Ale ja nie zrezygnuje. Pojadę do NY i na pewno nie dla NIEGO. Nie mówiąc nic wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni.
-Jesteś na mnie zła?-odwróciłam się i usiadłam na blacie kuchennym.
-Nie-odpowiadam Van i spuszczam głowę. Przez chwilę panuje niezręczna cisza.
-Viola...
-Ok, w porządku-zeskakuje z blatu i przytulam siostrę.
-Przepraszam-mówi.
~~~~~~~~~
-Załatwiłaś już coś w sprawie twojego wylotu do NY?-pyta Vanessa, kiedy spacerujemy po parku.
-Już wszystko prawie gotowe-odparłam-Bilety odbieram jutro, walizki prawie spakowane, mieszkanie wynajęłam, złożyłam wszystkie potrzebne papiery.
-Nie mogę uwierzyć, że za trzy dni wyjeżdżasz-wzdycha-Będę tęsknić za tym jak przyjeżdżałam do was po południu a Olga mówiła, że jeszcze śpisz. I za rzucaniem się mąką przy pieczeniu ciasteczek.
Uśmiecham się na sama myśl o tych chwilach spędzonych razem z Vanessą.
-Też będę za tym tęsknic siostrzyczko-mówię a łezka kręci mi się w oku.
-Mogę zadać ci pytanie?
-Jasne-przytakuje.
-Dlaczego właściwie tam jedziesz i nie chodzi mi o studia-robi się poważna
-Van ja nie...
-Tak wiem, że nie masz ochoty o tym gadać, ale to nie da mi spokoju do końca życia
-Tak dalej mam nadzieję, że go odnajdę. Zadowolona?-burczę.
-Przepraszam Cię za to, ale mam poczucie, że powinnam ci jakoś pomóc, ale nie wiem jak-wyjaśnia.
-Siostrzana solidarność?-pytam.
-Nie wiem-odpowiada-Po prostu nie lubię jak jesteś nieszczęśliwa.
-Uwierz mi, ja też, ale może pora się do tego przyzwyczaić?
-A co jeśli go nie znajdziesz?-pyta.
-Nie wiem, może czas się ogarnąć?
-Ale obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego-spojrzała na mnie z troską
-Obiecuję--westchnęła
-I pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć-uśmiecha się, a ja odpowiadam jej tym samym.
Cieszę się, że Van się tak o mnie martwi, ale muszę sobie jakoś poradzić sama. Będzie ciężko w końcu nowe miejsce, nowi ludzie.
~~~~~~~~~~
To już dzisiaj. Dziś wylatuje do NY. Nie wiem, czy dobrze robię. Z jednej strony chcę się rozwijać, chcę to zrobić dla siebie i czuję, że to tam będę szczęśliwa, ale tez nie chce ich wszystkich tu zostawiać. Będę ich odwiedzać najczęściej jak tylko będę mogła, ale to nie to samo.
-Zadzwoń jak wylądujesz!-słyszę głos mojego taty i odruchowo odwracam się w stronę mojej rodziny.
-Obiecuję!-odpowiadam, a oni posyłają mi ciepły uśmiech, odpowiadam im nieśmiało tym samym i ocieram łezkę spływającą po moim policzku, po czym wysuwam rączkę od walizki i ciągnąc ją za sobą kieruję się w stronę samolotu.
Chcę spojrzeć na ich twarze jeszcze raz, ale łzy leją mi się strumieniami po policzkach i nie chcę by pomyśleli, że nie dam sobie rady.
-Przyjemnego lotu-uśmiecha się promiennie do mnie stewardessa, co odwzajemniam.
Wchodzę do środka i spoglądam na moje bilety. Miejsce 34. Kieruję się na przód samolotu i siadam na moim miejscu od okna. Cieszę się bo liczyłam na to, że będę mogła patrzeć na widoki z pod niebios.Dwa miejsca obok mnie są jeszcze puste. Po kilku minutach dosiada się do mnie mężczyzna w ciemnych okularach.
-Dzień dobry-mówi. Jestem pewna, że rozpoznaje ten głos.
-Dzień dobry-odpowiadam grzecznie-Pan też do New Yorku?
-Tak-śmieje się krótko-Lecę tam dla wybranki mojego serca.
-Szczęściara-mówię pod nosem.
-A pani?-pyta uprzejmie.
-Ja jadę studiować prawo, takie marzenie z dzieciństwa-odpowiadam-Oprócz tego, tak między nami, zależy mi, żeby spotkać byłego chłopaka.
-Dalej coś pani do niego czuje?-pyta.
-Sama nie wiem-spuszczam.
-Właśnie, zapomniałem się przedstawić-mężczyzna ściąga okulary. O mój Boże...
Hej hej hej!
To ja! Tak sobie myślałam i wymyśliłam, że napiszę dla Was rozdział. Myślałam, że się już nie odezwę, a tu proszę! Wiem, że rozdział krótki i nie jest wstanie wynagrodzić Wam mojej długiej nieobecności, ale myślę, że chociaż częściowo. Teraz będą wakacje, więc będzie mi się częściej nudzić, dlatego może będę pisać bardziej regularnie chociaż raz w tygodniu. OBY! Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze ze mną jest :) Wgl napiszcie co u Was, o Waszych planach na wakacje. Dzisiaj pełen optymizm i mam nadzieję, że potowarzyszy mi długo ;*
Ruda♥
niedziela, 21 lutego 2016
Rozdział 34~Przynajmniej piecze dobre ciasteczka
Szybko wbiegam do domu trzaskając przy tym głośno drzwiami. Nie zdejmuję butów i zapłakana biegnę na górę.
-Cześć Vio...-słyszę głos Vanessy, ale ją lekceważę. Kładę się na łóżko i znowu zaczynam płakać. Dlaczego to wszystko jest takie niesprawiedliwe! Już prawie pogodziłam się z tym, że nigdy go nie zobaczę, a tu z dnia na dzień wraca jakby nigdy nic i robi mi nadzieję, po czym oświadcza, że znowu wyjeżdża i możemy się już nie zobaczyć. Dlaczego akurat w nim się zakochałam? Nie mogłam wybrać sobie kogoś normalnego?
-Idź sobie kimkolwiek jesteś!-burczę kiedy słyszę, że ktoś puka.
-Violu, co jest?-mówi Vanessa siadając na moim łóżku.
-Nic, po prostu moje życie to jedna wielka żenada-odpowiadam i kładę swoją głowę na jej kolanach.
-Dlaczego tak sądzisz?-pyta mnie moja siostra.
-Zawsze muszę trafiać na osoby, na których mi naprawdę zaczyna zależeć, a potem oni wbijają mi nóż w plecy-mówię i ocieram zapłakane oczy.
-Coś dzisiaj się wydarzyło?-mówi ze współczuciem w głosie.
Opowiedziałam Vanessie o wszystkim co się wydarzyło dzisiaj w parku, a ona zaczęła mnie pocieszać. Ona i Angie to jedyne osoby, która potrafią mnie rozweselić.
-Kochana, nie wiem co zrobić, żeby cię pocieszyć-wzdycha.
-Może po prostu mnie przytul-mówię, a ona wykonuje moją prośbę.
-Chciałabym tu z tobą zostać, ale jadę z mamą do cioci Irmy-przewraca oczmi.
-To ta co zawsze czepiała się twoich ubrań?-pytam z rozbawiniem
-Niestety-burczy-Ale przynajmniej piecze dobre ciasteczka
-Zakosisz kilka dla mnie?-pytam słodkim głosem
-Jasne, że tak-uśmiecha się czule i wychodzi.
No i znowu zostaję sama. Ja i moje problemy. Cóż, chyba już czas się z nimi zaprzyjaźnić.
Z tego wszystkiego zrobiłam się głodna. Ciekawe czy Olga przygotowała już kolacje. Cholera! Zapomniałam zrobić w końcu te zakupy!
Zbiegam szybko na dół po schodach do kuchni, gdzie zastaję Olgę.
-Olga, bardzo cię przepraszam-zaczynam się tłumaczyć-Wszystko działo się tak szybko, a ja po prostu zapomniałam zrobić tych zakupów i..
-Spokojnie Violu sama już je zrobiłam-uspokaja mnie
-Nie wiem gdzie ja miałam głowę-mówię zawstydzona.
-Naprawdę nic się nie stało, a teraz siadaj do stołu bo zaraz wszyscy przyjdą.
miesiąc później...
Jest już dawno po świętach. Ta miła atmosfera, cała rodzina w komplecie... Ale ja cały czas myślałam o NIM i o wydarzeniu w parku. Oczywiście udawałam przed rodziną, że wszystko w porządku i cały czas ich okłamywałam.
Patrzę cały czas na śliczną choinkę. Tradycyjnie jest żywa, ubrana w białe, srebrne i czerwone bombki.
-Już czas się pożegnać-mówię cicho i wdrapuje się na mała drabinkę. Po 1h choinka jest już rozebrana. Tata już wyniósł ją z domu.
Dobra Viola! Koniec użalania się nad swoim życiem! Rusz w końcu swoje cztery litery i poszukaj jakiejś uczelni dla siebie.
Otwieram swojego laptopa i przeszukuje różne stronki o uczelniach na całym świecie. Natrafiam na oficjalną stronę Uniwersytetu Yale w Nowym Yorku.
To jest coś dla mnie! Zawsze chciałam studiować prawo, zresztą mój angielski jest niczego sobie, więc czemu nie?
-Hej Violu!-słyszę głos mojej siostry z przedpokoju.
-Hej Vanessa!-podbiegam do niej i całuje w policzek.
-Co robisz?-pyta i siada na fotelu przy biurku obok mnie.
-Szukam sobie uczelni, gdzie mogłabym się realizować jeśli chodzi o studia prawnicze-mówię.
-I co już wykombinowałaś?-pyta z zaciekawieniem.
-Uniwersytet Yale w Nowym Yorku-mówię podekscytowana-Myślę, że to jest coś dla mnie!
-A ja myślę, że z zupełnie innego powodu chcesz lecieć do Nowego Yorku-spoważniała.
-Tak? Niby jakiego?-pytam lekko zdenerwowana.
-Ciągle chcesz GO odnaleźć...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!
To ja. Ta wredna kobieta, która tak bezczelnie Was wystawiła. Obiecałam, nie dotrzymałam obietnicy. Strasznie się źle z tym czuje i bardzo przepraszam. Nie wiem, czy będę dalej pisać regularnie to opwiadanie, albo czy w ogóle je będę pisać. Btw wiecie co mnie zmotywowało, żeby napisać ten rozdział? Komentarze. Te dwa komentarze pod ostatnim rozdziałem. Przeczytałam je i tak sobie myślę: ,,Kobieto rusz wreszcie dupę, bo te dwie osoby (albo i więcej) czekają na ten rozdział!''. I nagle magia, napisłam! Bardzo dziękuję za to, że jesteście i czytacie♥
Do następnego!
Ruda♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)