poniedziałek, 20 czerwca 2016

Rozdział 35~Obiecuję...









Jestem konkretnie wściekła na Vanesse. Miała mnie wspierać, a teraz wyskakuje do mnie z jakimiś oskarżeniami! Ale ja nie zrezygnuje. Pojadę do NY i na pewno nie dla NIEGO. Nie mówiąc nic wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. 
-Jesteś na mnie zła?-odwróciłam się i usiadłam na blacie kuchennym.
-Nie-odpowiadam Van i spuszczam głowę. Przez chwilę panuje niezręczna cisza.
-Viola...
-Ok, w porządku-zeskakuje z blatu i przytulam siostrę.
-Przepraszam-mówi.


~~~~~~~~~

-Załatwiłaś już coś w sprawie twojego wylotu do NY?-pyta Vanessa, kiedy spacerujemy po parku.
-Już wszystko prawie gotowe-odparłam-Bilety odbieram jutro, walizki prawie spakowane, mieszkanie wynajęłam, złożyłam wszystkie potrzebne papiery.
-Nie mogę uwierzyć, że za trzy dni wyjeżdżasz-wzdycha-Będę tęsknić za tym jak przyjeżdżałam do was po południu a Olga mówiła, że jeszcze śpisz. I za rzucaniem się mąką przy pieczeniu ciasteczek.
Uśmiecham się na sama myśl o tych chwilach spędzonych razem z Vanessą.
-Też będę za tym tęsknic siostrzyczko-mówię a łezka kręci mi się w oku.
-Mogę zadać ci pytanie?
-Jasne-przytakuje.
-Dlaczego właściwie tam jedziesz i nie chodzi mi o studia-robi się poważna
-Van ja nie...
-Tak wiem, że nie masz ochoty o tym  gadać, ale to nie da mi spokoju do końca życia
-Tak dalej mam nadzieję, że go odnajdę. Zadowolona?-burczę.
-Przepraszam Cię za to, ale mam poczucie, że powinnam ci jakoś pomóc, ale nie wiem jak-wyjaśnia.
-Siostrzana solidarność?-pytam.
-Nie wiem-odpowiada-Po prostu nie lubię jak jesteś nieszczęśliwa.
-Uwierz mi, ja też, ale może pora się do tego przyzwyczaić?
-A co jeśli go nie znajdziesz?-pyta.
-Nie wiem, może czas się ogarnąć?
-Ale obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego-spojrzała na mnie z troską
-Obiecuję--westchnęła
-I pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć-uśmiecha się, a ja odpowiadam jej tym samym.
Cieszę się, że Van się tak o mnie martwi, ale muszę sobie jakoś poradzić sama. Będzie ciężko w końcu nowe miejsce, nowi ludzie.

~~~~~~~~~~
To już dzisiaj. Dziś wylatuje do NY. Nie wiem, czy dobrze robię. Z jednej strony chcę się rozwijać,  chcę to zrobić dla siebie i czuję, że to tam będę szczęśliwa, ale tez nie chce ich wszystkich tu zostawiać. Będę ich odwiedzać najczęściej jak tylko będę mogła, ale to nie to samo.
-Zadzwoń jak wylądujesz!-słyszę głos mojego taty i odruchowo odwracam się w stronę mojej rodziny.
-Obiecuję!-odpowiadam, a oni posyłają mi ciepły uśmiech, odpowiadam im nieśmiało tym samym i ocieram łezkę spływającą po moim policzku, po czym wysuwam rączkę od walizki i ciągnąc ją za sobą kieruję się w stronę samolotu.
Chcę spojrzeć na ich twarze jeszcze raz, ale łzy leją mi się strumieniami po policzkach i nie chcę by pomyśleli, że nie dam sobie rady. 
-Przyjemnego lotu-uśmiecha się promiennie do mnie stewardessa, co odwzajemniam.
Wchodzę do środka i spoglądam na moje bilety. Miejsce 34. Kieruję się na przód samolotu i siadam na moim miejscu od okna. Cieszę się bo liczyłam na to, że będę mogła patrzeć na widoki z pod niebios.Dwa miejsca obok mnie są jeszcze puste. Po kilku minutach dosiada się do mnie mężczyzna w ciemnych okularach.
-Dzień dobry-mówi. Jestem pewna, że rozpoznaje ten głos.
-Dzień dobry-odpowiadam grzecznie-Pan też do New Yorku?
-Tak-śmieje się krótko-Lecę tam dla wybranki mojego serca.
-Szczęściara-mówię pod nosem.
-A pani?-pyta uprzejmie.
-Ja jadę studiować prawo, takie marzenie z dzieciństwa-odpowiadam-Oprócz tego, tak między nami, zależy mi, żeby spotkać byłego chłopaka.
-Dalej coś pani do niego czuje?-pyta.
-Sama nie wiem-spuszczam.
-Właśnie, zapomniałem się przedstawić-mężczyzna ściąga okulary. O mój Boże... 

Hej hej hej!
To ja! Tak sobie myślałam i wymyśliłam, że napiszę dla Was rozdział. Myślałam, że się już nie odezwę,  a tu proszę! Wiem, że rozdział krótki i nie jest wstanie wynagrodzić Wam mojej długiej nieobecności, ale myślę, że chociaż częściowo. Teraz będą wakacje, więc będzie mi się częściej nudzić, dlatego może będę pisać bardziej regularnie chociaż raz w tygodniu. OBY! Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze ze mną jest :) Wgl napiszcie co u Was, o Waszych planach na wakacje. Dzisiaj pełen optymizm i mam nadzieję, że potowarzyszy mi długo ;*
Ruda♥

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 34~Przynajmniej piecze dobre ciasteczka

                  





Szybko wbiegam do domu trzaskając przy tym głośno drzwiami. Nie zdejmuję butów  i zapłakana biegnę na górę.
-Cześć Vio...-słyszę głos Vanessy, ale ją lekceważę. Kładę się na łóżko  i znowu zaczynam płakać. Dlaczego to wszystko jest takie niesprawiedliwe! Już prawie pogodziłam się z tym, że nigdy go nie zobaczę, a tu z dnia na dzień wraca jakby nigdy nic i robi mi nadzieję, po czym oświadcza, że znowu wyjeżdża i możemy się już nie zobaczyć. Dlaczego akurat w nim się zakochałam? Nie mogłam wybrać sobie kogoś normalnego? 
-Idź sobie kimkolwiek jesteś!-burczę kiedy słyszę, że ktoś puka.
-Violu, co jest?-mówi Vanessa siadając na moim łóżku.
-Nic, po prostu moje życie to jedna wielka żenada-odpowiadam i kładę swoją głowę na jej kolanach.
-Dlaczego tak sądzisz?-pyta mnie moja siostra.
-Zawsze muszę trafiać na osoby, na których mi naprawdę zaczyna zależeć, a potem oni wbijają mi nóż w plecy-mówię i ocieram zapłakane oczy.
-Coś dzisiaj się wydarzyło?-mówi ze współczuciem w głosie.
Opowiedziałam Vanessie o wszystkim co się wydarzyło dzisiaj w parku, a ona zaczęła mnie pocieszać. Ona i Angie to jedyne osoby, która potrafią mnie rozweselić.
-Kochana, nie wiem co zrobić, żeby cię pocieszyć-wzdycha.
-Może po prostu mnie przytul-mówię, a ona wykonuje moją prośbę.
-Chciałabym tu  z tobą zostać, ale jadę z mamą do cioci Irmy-przewraca oczmi.
-To ta co zawsze czepiała się twoich ubrań?-pytam z rozbawiniem
-Niestety-burczy-Ale przynajmniej piecze dobre ciasteczka
-Zakosisz kilka dla mnie?-pytam słodkim głosem
-Jasne, że tak-uśmiecha się czule i wychodzi.
No i znowu zostaję sama. Ja i moje problemy. Cóż, chyba już czas się z nimi zaprzyjaźnić. 
Z tego wszystkiego zrobiłam się głodna. Ciekawe czy Olga przygotowała już kolacje. Cholera! Zapomniałam zrobić w końcu te zakupy!
Zbiegam szybko na dół po schodach do kuchni, gdzie zastaję Olgę.
-Olga, bardzo cię przepraszam-zaczynam się tłumaczyć-Wszystko działo się tak szybko, a ja po prostu zapomniałam zrobić tych zakupów i..
-Spokojnie Violu sama już je zrobiłam-uspokaja mnie
-Nie wiem gdzie ja miałam głowę-mówię zawstydzona.
-Naprawdę nic się nie stało, a teraz siadaj do stołu bo zaraz wszyscy przyjdą.
                                              
                                                     miesiąc później...

Jest już dawno po świętach. Ta miła atmosfera, cała rodzina w komplecie... Ale ja cały czas myślałam o NIM i o wydarzeniu w parku. Oczywiście udawałam przed rodziną, że wszystko w porządku i cały czas ich okłamywałam. 
Patrzę cały czas na śliczną choinkę. Tradycyjnie jest żywa, ubrana w białe, srebrne i czerwone bombki.
-Już czas się pożegnać-mówię cicho i wdrapuje się na mała drabinkę. Po 1h choinka jest już rozebrana. Tata już wyniósł ją z domu.
Dobra Viola! Koniec użalania się nad swoim życiem! Rusz w końcu swoje cztery litery i poszukaj jakiejś uczelni dla siebie.
Otwieram swojego laptopa i przeszukuje różne stronki o uczelniach na całym świecie. Natrafiam na oficjalną stronę Uniwersytetu Yale w Nowym Yorku. 
To jest coś dla mnie! Zawsze chciałam studiować prawo, zresztą mój angielski jest niczego sobie, więc czemu nie?
-Hej Violu!-słyszę głos mojej siostry z przedpokoju.
-Hej Vanessa!-podbiegam do niej i całuje w policzek.
-Co robisz?-pyta i siada na fotelu przy biurku obok mnie.
-Szukam sobie uczelni, gdzie mogłabym się realizować jeśli chodzi o studia prawnicze-mówię.
-I co już wykombinowałaś?-pyta z zaciekawieniem.
-Uniwersytet Yale w Nowym Yorku-mówię podekscytowana-Myślę, że to jest coś dla mnie! 
-A ja myślę, że z zupełnie innego powodu chcesz lecieć do Nowego Yorku-spoważniała.
-Tak? Niby jakiego?-pytam lekko zdenerwowana.
-Ciągle chcesz GO odnaleźć...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!
To ja. Ta wredna kobieta, która tak bezczelnie Was wystawiła. Obiecałam, nie dotrzymałam obietnicy. Strasznie się źle z tym czuje i bardzo przepraszam. Nie wiem, czy będę dalej pisać regularnie to opwiadanie, albo czy w ogóle je będę pisać. Btw wiecie co mnie zmotywowało, żeby napisać ten rozdział? Komentarze. Te dwa komentarze pod ostatnim rozdziałem. Przeczytałam je i tak sobie myślę: ,,Kobieto rusz wreszcie dupę, bo te dwie osoby (albo i więcej) czekają na ten rozdział!''. I nagle magia, napisłam! Bardzo dziękuję za to, że jesteście i czytacie♥
Do następnego!
Ruda♥  


 





 


niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 33~Tak na wszelki wypadek

                                                    

https://49.media.tumblr.com/9f6d245341a126a39410eb5f523e703e/tumblr_nyj3fa2ww11ula1e9o1_500.gif





                                                                    

Nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko pędzi. Dopiero co była jesień, a tu już śnieg za oknem. Niedługo trzeba będzie kupować prezenty dla rodziny,  ubierać choinkę. Cieszę się, że w te Święta wreszcie będę mieć przy sobie wszystkie bliskie mi osoby. Ostatnie wydarzenia dużo zmieniły w moim życiu, ale na szczęście na lepsze. Teraz czuję się dużo silniejsza niż wcześniej.
-Violu, obiad gotowy-z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Angie. Odwróciłam się w jej stronę.
-Zejdę za chwileczkę-mówię i uśmiecham się ciepło, a ona przymyka drewniane drzwi i znika. Odchodzę od okna i siadam na łóżku. Biorę do ręki telefon. Dalej zero wiadomości od Leona. Null. Może już o mnie zapomniał? Codziennie spoglądam na wyświetlacz mojego Iphona w nadziei, że może chociaż napisał SMS-a, ale nigdy nic nie ma. Wstaję i schodzę na dół. Od razu czuję zapach mojego ulubionego dania.
-Mmm, naleśniki-mówię z uśmiechem i siadam przy stole.
-Specjalnie dla ciebie gwiazdeczko-zawtórowała mi Olga.
-A gdzie Jade-pytam rozglądając się po pokoju.
-Jest na górze i karmi Victora-odpowiada tata i wkłada sobie do ust kolejną porcję dania.
Cały obiad dokończyliśmy ciągle rozmawiając o zbliżających się Świętach.
-Violu, a co z twoimi studiami?-pyta po chwili tata.
-Nadal czekam na odpowiedź-odpowiadam popijając sok pomarańczowy-Bardzo chciałabym się tam uczyć, bo to jedna z najlepszych uczelni tutaj
-Pamiętaj, że jeśli cię nie przyjmą to jest wiele innych uczelni-mówi Angie.
-Nie musicie się martwić, przecież wiem-odpowiadam.
-Gwiazdeczko, jeśli masz czas to idź do sklepu po trochę warzyw na kolację-z kuchni wychodzi Olga wycierająca dłonie w ścierkę.
-Pewnie, i tak nie mam nic innego do roboty-mówię i wstaję od stołu. Ubieram płaszczyk i moje Timberlandy. Szyję owijam kominem, zabieram klucze i wychodzę z domu. 
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Żeby uwinąć się z tym szybko idę na skróty przez park. 
-Przepraszam, nie chciałam-tłumaczę się  po tym jak w kogoś uderzam
-Viola?-słyszę znajomy głos.
-Leon!-krzyczę ze łzami w oczach i rzucam się mu na szyję-Wróciłeś!
-Nic ci nie jest?-pyta z troską-Martwiłem się.
-Nie, wszystko w porządku-odpowiadam cicho.
-Widziałem w telewizji o...
-To już nie ważne-mówię i ocieram łzy.
-Przepraszam-zaczyna-Przepraszam, że tak uciekłem bez słowa.
-Nic się nie stało, to tylko i wyłącznie moja wina-tłumaczę patrząc mu w oczy.
-Bardzo tęskniłem-stwierdza, po czym czule mnie całuje.
~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedzimy teraz z Leonem w kawiarni i pijemy cappuccino. Już nawet nie jestem na niego zła.
 -Masz w ogóle gdzie mieszkać? Możesz zawsze zostać u nas. Na pewno wszyscy się ucieszą. I zobaczysz Victora!-zaczęłam zasypywać go pytaniami.
-Violu, to nie będzie możliwe-posmutniał.
-Ale jak to?-w moich oczach zaczęły zbierać się łzy-Nie zostajesz?
-Bardzo bym chciał, ale muszę wrócić do Nowego Yorku-mówi smutny.
-Co? To ponad 10 godz. samolotem stąd- mówię załamana.
-Przykro mi, ale tam się już uczę i nie mogę tu zostać
-Kiedy masz lot?- pytam zła i rozczarowana.
-Jutro rano-wzdycha.
Czas mija sekunda po sekundzie, a my nadal siedzimy w ciszy. Zaczyna mnie to przytłaczać.
-Muszę już iść-mówię i zakładam mój płaszcz.
-Wiedziałem, że będziesz zła- mówi i sam wstaje.
-Nie jestem zła-odpowiadam
-To czemu wychodzisz?
-Bo jestem rozczarowana i smutna-odpowaidam zgodnie z prawdą.
-Spotkamy się jeszcze przed moim odlotem?-pyta z nadzieją.
-Nie wiem-mówię i wychodzę. Kilka łez wypływa z moich oczu. Bądź silna. Niech nie myśli, że aż tak ci na nim zależy.
-Violetta-odwracam się, a on podbiega  mnie całuje.
-Po co to robisz?-pytam zrozpaczona-Czemu robisz mi nadzieję?
-To było tak na wszelki wypadek, gdybym cię już nigdy nie zobaczył

------------------

Ehh, od czego by tu zacząć. Może od tego, że nagle przypomniało mi się, że mam bloga! A tak na serio to o tym dobrze wiedziałam. Myślałam,  myślałam i myślałam. I nie mogłam wymyślić. Wena mnie opuściła, ale teraz naprawdę po tak długiej nieobecności obiecuję, że w najbliższym czasie rozdziały będą się już pojawiać. Mam nadzieję, że chociaż garstka osób, które czytały moje opowiadanie nadal tu jest. Będę przynajmniej starać się coś tu pisać, bo ostatnio z nauką u mnie cienko. Tak więc do zobaczenia!
Ruda♥







 



 

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 32~Nigdy tam nie wrócę

  

Właśnie z tatą, Vanessą i Isabel wyszliśmy z komendy policji. Nie mogę uwierzyć, że osoba, której tak ufałam chciała mnie zniszczyć. Francessca wykorzystała wszystko co jej powiedziałam i z czego się zwierzyłam. Nawet Ludmiła z nią współpracowała. To wszystko było zaplanowane. A myślałam, że mam prawdziwe przyjaciółki. Już nikomu nie zaufam. Została mi tylko rodzina.
-Kochani!-podbiega do nas Angie-Tak się o was martwiłam!
-Spokojnie Angie. Francessca przebywa teraz w zakładzie karnym-uspokaja ją tata.
-Violu, to zrozumiałe, że nie będziesz chciała przyjść dzisiaj do Studia-gładzi mnie po ramieniu ciotka-Dobrze by było, gdybyś pojawiła się tam jutro, bo jesteś nam potrzebna.
-Angie, ja nie chcę tam iść-mówię smutno.
-Rozumiem, przyjdziesz kiedy trochę się uspokoisz-uśmiecha się czule.
-Ale Angie ty nie rozumiesz-zaczynam- Chodzi mi o to, że ja nigdy tam nie wrócę.
Wszyscy zamarli.
-Jak to nie wrócisz?-spytała Vanessa.
-Z tym miejscem wiążą się same złe wspomnienia-tłumaczę smutno.
-Czyli przestajesz się uczyć?-pyta zdziwiony tata.
-Nie, nic z tych rzeczy-uspokajam go- Pójdę na studia prawnicze
-Mówiłaś, że muzyka to twoja pasja-stwierdza Angie.
-Tak, ale prawnik to był mój plan B-odpowiadam z wymuszonym uśmiechem.

                                                 kilka miesięcy później...

-Witaj w domu Victor!-krzyczę i podbiegam do Jade, która trzyma na rękach mojego małego braciszka- Tak się cieszę, że jesteś już z nami!
-Może chciałabyś go potrzymać?-pyta uśmiechnięta od ucha do ucha Jade.
-A mogę?-pytam zaskoczona.
-Oczywiście!-odpowiada i przekazuje mi go. 
Nie mogę uwierzyć, że ta mała kruszynka leży sobie w moich ramionach. Nareszcie mam młodsze rodzeństwo! Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy się dobrze dogadywać. Cały czas wydaje mi się, że wcale nie jest podobny do taty. Może po prostu tego nie zauważam. 
Cichutko podchodzę do kanapy i na niej siadam. Po chwili Victor zamyka swoje oczka i zasypia. Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Jade idzie otworzyć.
-Cześć Jade!-słyszę głos Vanessy i odwracam się w ich stronę- Przyszłam zobaczyć mojego braciszka. 
-Proszę wejdź-zaprasza ją gestem ręki.
-Hej Violu -mówi i siada obok mnie. 
-Cześć Vanessa -odpowiadam i uśmiecham się przyjaźnie- Chcesz go potrzymać?
-Jasne- odpowiada i zabiera ode mnie Victora- Jest naprawdę uroczy!
Uśmiecham się krótko.
-Idę do kuchni napić się wody- wskazałam palcem na pomieszczenie- Idź odłóż Victora do łóżeczka w sypialni taty i Jade, a potem przyjdź.
-Ok, zaraz będę- przytaknęła i wstała z kanapy, po czym weszła po schodach na górę.
      
                                                            Oczami Vanessy

Odłożyłam już mojego braciszka do łóżeczka i przykryłam kocykiem w misie. Nagle słyszę przychodzący sms. Odchodzę od Victora i staje przy stoliku nocnym Jade. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale biorę do ręki jej telefon i odczytuje wiadomość.

                              





                                                         Nadawca: Alberto



Posłuchaj szm*to!
Jak na jutro nie przyniesiesz mi całego hajsu, 
to powiem temu twojemu kochasiowi, że go zdradziłaś.
To ostatni termin...


 Co to ma wszystko znaczyć? Jade zdradziła tatę? I kto jej grozi? Mnóstwo pytań, atak mało odpowiedzi.

-Vanessa, Victor już śpi? - słyszę głos Jade i schowałam jej komórkę za plecy.
-Tak, już od dłuższego czasu-uśmiecham się sztucznie.
-Mój mały książę- mówi z uśmiechem i poprawia mu kocyk. Ja korzystając z okazję odkładam telefon na szafkę nocną.
-Ja już chyba będę się zbierać-mówię zdenerwowana.
-Tak szybko?-pyta i zwraca wzrok w moją stronę. Trochę się przestraszam.
-Muszę jeszcze pomóc mamie przygotować obiad na jutro-tłumaczę.
-Dobrze, to do zobaczenia-uśmiecha się do mnie.
-Do zobaczenia- odpowiadam szybko i wychodzę czym prędzej z pokoju.
Kiedy już znajduję się na korytarzy wypuszczam z siebie powietrze. Mało brakowało. Nieźle bym się musiała tłumaczyć gdyby mnie przyłapała. 
Zeszłam po schodach na dół i nie zwracając uwagi nikogo ubrałam kurtkę i wyszłam z domu.

                                                           Oczami Violetty
-Jade, nie widziałaś może Vanessy?- spytałam jej.
-Wyszła kilka minut temu-odpowiedziała i wskazała na drzwi.
-Dzięki-odpowiedziałam i poszłam na górę.
To dziwne. Vanessa nigdy nie wychodzi bez pożegnania...
 Wzięłam swój ręcznik i poszłam pod prysznic. Później wykonałam wszystkie wieczorne czynności i ubrałam się w piżamę. Weszłam pod ciepłą kołderkę i odblokowałam mojego Iphona. 
Żadnej wiadomości od Vanessy. Zadzwonię do niej. Odbiera od razu.
Rozmowa:
-Halo?
-Cześć, Van. Chciałam się tylko spytać, czy wszystko w porządku.
-Tak, a coś się stało?
-Nie, tylko wyszłaś tak beż pożegnania, więc się zmartwiłam.
-Naprawdę wszystko w porządku. Musiałam pomóc mamie przy obiedzie, a nie chciałam już Wam zawracać głowy.
-Rozumiem, ale na pewno jest ok?
-Tak, na pewno.
-Dobrze, to dobranoc. Wpadnij na kolację jutro.
-Postaram się przyjść. Dobranoc.

No to już wiem. Vanessa kłamie jak z nut. Nie mówi mi wszystkiego. Jutro z nią porozmawiam.
Odkładam telefon na szafkę nocną. Z racji, że jest dopiero 8.00 włączam telewizor i zatrzymuje się na jakimś nieznanym mi filmie. Może będzie ciekawy. Nagle słyszę pukanie do drzwi.
-Proszę-mówię kierując wzrok na drzwi.
-Cześć Gwiazdeczko-widzę w nich Olgę z tacą-Przyniosłam ci kakao.
-Dziękuję-uśmiecham się.
-Proszę i dobranoc-stawia kubek na szafce.
-Dobranoc-odpowiadam, a ona znika za drzwiami.
Po obejrzanym filmie zgaszam lampkę nocną i układam się wygodnie w łóżku. Po chwili odpływam do krainy snów.

~~~~~~~~~~~~~~

Cześć Kochani!
Przepraszam, że spóźniłam się z rozdziałem, który miałam w planie dodać w sobotę. Na szczęście udało mi się go dodać dziś. Nie będę pisać długiej notki, bo jakoś nie mam na nią weny. Natomiast sam wątek mi się podoba, ale to zostawiam do oceny Wam.
Pytania zadajcie sobie sami ;p

Ruda♥ 


 
  

 

wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 31~Niespodzianka

                                                          





                                                                   Oczami Violetty

Już cały dzień siedzę na balkonie w mieszkaniu rodziny Montez. Jest coraz zimniej, ale mnie to nie rusza. Jestem załamana tym, że wszyscy tak z dnia na dzień się ode mnie odwrócili. Nie wiem w sumie jakie wypełniają mnie uczucia. Właściwie to nic nie czuję. Tylko pustkę.
-Kochanie wejdź do środka jest naprawdę zimno-mówi już kolejny raz Isabel.
-Chcę zostać sama-odzywam się w końcu. Czuję jak blondynka do mnie podchodzi i okrywa mnie kocem, po czym wzdycha ciężko i wchodzi do środka. Siedzę tak kilka minut, po czym słyszę czyjeś kroki.
-Violetta...-mówi jakiś głos. Tak to ona. Ciekawe czego chce.
-Co tu robisz?-pytam odwracając się w stronę Włoszki.
-Chciałam cię przeprosić-wzdycha i podchodzi do mnie powoli. Przez chwilę nic nie mówimy, po czym ja wstaję gwałtownie z krzesła.
-Wiesz co? Myślałam trochę nad tym wszystkim-mówię i opieram się o barierkę patrząc na przejeżdżające samochody.
-I?-pyta ciekawa.
-Doszłam do pewnego wniosku-odwracam się w jej kierunku opierając się plecami o barierkę-Ja zawsze chciałam twojego szczęścia, ale ty nigdy nie odwdzięczyłaś mi się za to co dla ciebie zrobiłam.
-Jak to się nie odwdzięczyłam?-pyta ,,zdumiona''-Przecież pozwoliłam ci się przyjaźnić z Leonem, chociaż mogłam ci tego zabronić.
-Co? Ty jeszcze chciałaś mi jakieś limity stawiać?!-prycham wściekle-To ja zawsze starałam się być dobrą przyjaciółką i dbać żebyś była szczęśliwa, a ty mnie ograniczałaś.
-Co masz przez to na myśli?-pyta podirytowana.
-To, że chciałaś zawsze być lepsza ode mnie i nigdy nie cieszyłaś się moim szczęściem-mówię ze łzami w oczach-Wiedziałaś, że kocham Leona, a ty cały czas robiłaś mi wyrzuty sumienia.
-No wow!-prycha jak wiedźma-Teraz dopiero się zorientowałaś?
-Ja już wszystko rozumiem-podchodzę bliżej niej-Od początku chciałaś mnie zniszczyć!
-No brawo!-klaszcze złośliwie w ręce-Jednak jesteś mądrzejsza niż mi się wydawało.
-Tylko dla czego?-pytam zawiedziona i zła.
-To wszystko przez twojego ojca!-krzyczy-Moja rodzinna firma zbankrutowała, a twój tata nasłał jeszcze na nas komornika. Wylądowaliśmy na ulicy...
-Przykro mi, ale mój tata działał zgodnie z prawem-mówię krzyżując ręce na piersiach.
-Zniszczył wszystko to co mieliśmy-mówi trochę spokojniej, ale dalej z tą nienawiścią w oczach- Przysiągłam sobie wtedy, że zniszczę ciebie i twojego tatusia. 
Nagle zupełnie niekontrolowanym ruchem daję jej w twarz.
-Ty parszywa s*ko!-krzyczę w jej stronę, a ta łapie się za policzek.
-Jesteś nie lepsza-warczy-Wiedziałam, że dasz się nabrać, bo przecież jesteś taka naiwna.
-Wyjdź!-mówię wskazując na drzwi.
-Jeszcze się policzymy-śmieje się kpiąco-Ciekawe co powie twój ojciec na niespodziankę w biurku w jego firmie.
Trzaśnięcie drzwiami. 
O czym ona do cholery mówi? Boję się o mojego tatę. Muszę jak najszybciej tam pojechać.
-Isabel! Isabel!-krzyczę przerażona i wbiegam do małej kuchni.
-Co się stało kochanie?-pyta obejmując moją twarz w swoje dłonie.
-Musimy jechać do firmy taty!-wyrywam się zaczynam się ubierać w pośpiechu.
-Co się dzieje?-do przedpokoju wbiega Vanessa.
-Mój tata może być w niebezpieczeństwie-dukam przez łzy.
-Jadę z wami!-mówi moja siostra.
-Córeczko lepiej będzie jak zostaniesz w domu-mówi czule Isabel.
-Nie zostawię swojej siostry i ojca w potrzebie-mówi stanowczo, po czym ubiera futerkowe buty.
Uśmiecham się do niej delikatnie. Wychodzimy pośpiesznie z mieszkania i wsiadając do luksusowego samochodu po kilku minutach znajdujemy się już w firmie.
-Tato odejdź od tego biurka!-krzyczę wbiegając do gabinetu mojego ojca. 
-Ale dlaczego Violetta?-pyta zdziwiony.
Nic nie odpowiadam i podchodzę do szuflady. Drżącymi rękoma otwieram ją. Gwałtownie odskakuje do tyłu.
-Violu co jest?-pyta tata i podchodzi do mnie.
-Tam jest bomba!-krzyczy po chwili-Musimy się ewakuować!
Szybko wszyscy wybiegamy z budynku i po schodach zatrzymujemy się przy recepcji.
-Anno zgłoś ewakuację!-mówi dysząc ze zmęczenia. 
-Ale dlaczego?-pyta zdziwiona kobieta.
-Na terenie budynku jest bomba-mówi mój ojciec zdenerwowany.
Kobieta słysząc te słowa ekspresowo naciska przycisk przy małym mikrofonie na ladzie i zaczyna ogłaszać alarm.
-UWAGA! Na terenie budynku znajduje się bomba. Proszę kierować się instrukcjami wywieszonymi na ścianach i opuścić zagrożony obiekt!-rozbrzmiewa w głośniku.
Już po chwili zauważamy w pośpiechu uciekających pracowników budynku. My biegniemy za nimi i po opuszczeniu go chowamy się za pobliskimi samochodami. Wreszcie zauważamy dziesiątki pojazdów policyjnych i straży pożarnej, którzy otaczają obiekt. Po chwili podchodzi do nas jeden z policjantów.
-Czy zauważyli państwo na liczniku bomby ile zostało do wybuchu?-pyta opanowany.
-Nie, ja gdy zauważyłem od razu zabrałem rodzinę i uciekliśmy-tłumaczy mój ojciec.
-Ale ja widziałam, że zostało wtedy niecałe piętnaście minut-mówię policjantowi.
-Ewakuacja trwała 5 min...-zaczął obliczać-Mamy jeszcze niecałe 10 min. na rozbrojenie bomby.
Odbiegł od nas w pośpiechu i przekazał instrukcje działania innym.
-Tato ja przepraszam-mówię i wybucham płaczem-To wszystko moja wina.
-Nieprawda kochanie-przytula mnie do siebie-Wszystko jest przeze mnie.
-Proszę was nie obwiniajcie się wzajemnie teraz-mówi Isabel-To nie jest czas i miejsce.
-Masz rację-odpowiada mój tata.
Po chwili zauważamy całą uzbrojoną ekipę wchodzącą do budynku. Wszyscy z przerażeniem wpatrujemy się w okno biura mojego ojca. 
-A co jeśli oni nie zdążą?-pytam przerażona.
-Wszystko będzie dobrze-przytula się do mnie Vanessa.
Miejmy nadzieję, że tak będzie...


 ~~~~

Witam Was wszystkich!
Rozdział tak wcześnie. 
Dziwne no nie? Jeszcze taki długi?
Nie mam pojęcia co się stało!
No, ale mam nadzieję, że się Wam spodobał, bo miałam na niego pomysł, ale właśnie wczoraj nie zdążyłam zrobić zakończenia i wszystko poszło się...poszło do lasu xD
Tak, więc kończę tę beznadziejną notkę i do zobaczenia
Ruda♥



 


 

poniedziałek, 6 lipca 2015

LBA i krótka notka



Znalezione obrazy dla zapytania liebster blog award





Cześć Kochani! 
Niedawno zostałam nominowana do LBA przez Lucy DSS, na blogu: love-is-never-enough-leonetta.blogspot.com.
Bardzo dziękuję za nominację ;)
Pytania od Lucy:

Ile masz lat?
Odp. Mam 13 lat.

Jaki masz telefon?
Odp. Samsung Galaxy Core PLUS.

Czym dla ciebie jest blogowanie?
Odp. Blogowanie dla mnie jest czymś naprawdę fajnym i ciekawym. Można powiedzieć, że jest jednym z moich hobby.

Herbata czy kawa?
Odp. Herbata. 

Jaka jest twoja średnia na koniec roku?
 Odp. 4.91 (chyba)

Podoba Ci się mój blog (jeśli w ogóle go czytasz)? 
Odp. Tak jest świetny!

Ulubiona pora roku?
Odp. Lato.

Ulubione powiedzonko?
Odp. Chyba nie mam ulubionego.

Kiedy masz urodziny?
Odp. 2 kwietnia.

Ulubiony cytat?
 Odp.  ,,Prawdziwą wartość ma tylko to, jacy jesteśmy w środku. Ludzie nigdy nie powinni tracić pokory. Ja nie jestem kimś lepszym, czy gorszym tylko dlatego, że coś posiadam. Nie jestem też kimś ważniejszym z tego powodu. Powinniśmy się raczej przejmować i zająć tym, żeby wszyscy na świecie mieli, co jeść''~Lionel Messi

Jeśli dostajesz ,,łańcuszki'' to czy przesyłasz je dalej?
Odp. Nie, nigdy ich nie przesyłam. 

Blogi, które nominuję:
1. http://en-tus-ojos-veo-el-mundo-de-color.blogspot.com/
2. http://te-qiuero-leonetta.blogspot.com/
3. http://quiero-besarte-leonetta.blogspot.com/

Moje pytania:
1.W której jesteś klasie?
2.Jak masz na imię?
3.Od kiedy jesteś blogerką?
4.Jaki jest twój ulubiony kolor?
5.Co cię motywuje do pisania opowiadań?
6.Masz jakiś ulubiony klub piłkarski? Jak tak to jaki?
7.Jedziesz na Violetta Live?
8.Czy wiążesz jakąś przyszłość z swoim blogiem?
9.Co lubisz robić w wolnym czasie?
10.Chciałabyś kiedykolwiek spotkać kogoś z obsady serialu ,,Violetta''? Kogo?
11.Kim jest twój idol?

~~~

Oczywiście bardzo dziękuje za nominację i serdecznie Cię pozdrawiam!
Co do mojego bloga, to kolejny rozdział jeszcze nie jest napisany i nie wiem kiedy się pojawi, ale mam nadzieję, że w najbliższym czasie go dodam. Zaraz się za niego biorę ;)
Ruda♥

  







 

piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 30~Tą wiedźmą



                                               
                                             

                                                            Oczami Violetty

Ostatnio z Vanessą się bardzo zbliżyłyśmy. Mówimy sobie o wszystkim.  Powiedziałam jej o sytuacji z Leonem i Franesscą. Wysłuchała mnie i pocieszyła. Dobrze, że jednak nie jestem sama. Mam Van, Agnie i Isabel, którą traktuje jak własną matkę. Mam nadzieję, że moja ciotka nie jest zazdrosna. A ojciec? Nie utrzymuje z nim większego kontaktu. Nie mam ochoty z nim rozmawiać choć całymi dniami do mnie wydzwania i zostawia tysiące wiadomości na sekretarce, których i tak nie odsłuchuje. Mam dość jego kłamstw.
-Kto to?-pyta moja siostra, kiedy kolejny raz mój telefon dzwoni.
-A jak myślisz?-mówię wściekle.
-Naprawdę nie chcesz go wysłuchać?-pyta ze zdziwieniem.
-Nie, gdybyś tylko wiedziała ile to razy mnie już okłamał-wzdycham ciężko.
-Rozumiem, ale chyba każdy zasługuje na jeszcze jedną szanse-stwierdza.
-Tak, ale nie na 53-cią-prycham żartobliwie, na co Vanessa krótko się śmieje.
-Naprawdę to liczysz?-powstrzymuje się od parsknięcia śmiechem.
-Kiedyś się może przydać-mówię.
-Na przykład?-pyta.
-W sprawie o majątek...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Idziemy z Vanessą przez park i kierujemy się w stronę Studio. Cały czas rozmawiamy i się śmiejemy. Przynajmniej raz mogę zapomnieć o wszystkich moich problemach.
-Violetta patrz!-piszczy i zatrzymuje mnie ręką.
-Co?-pytam zdezorientowana.
-Widzisz tego chłopaka?-pyta.
-Tak, znasz go?-mówię nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji.
-To mój były-odpowiada ze złością-Rzucił mnie.
-Przykro mi-odpowiadam ze współczuciem.
-Zemszczę się na nim, za to, że zostawił mnie dla innej-mówi z nienawiścią.
Znowu jest taka. Znowu zachowuje się jakby była tą wiedźmą z przed kilku dni.
-Van, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł-stwierdzam-Nie chcę, żebyś była taka wredna dla wszystkich...
-Masz rację Violu -wzdycha- Nie wiem co się ze mną dzieje.
-Rozumiem, że ciężko ci się stać zupełnie inną osobą niż byłaś-uśmiecham się delikatnie.
Idziemy przez chwilę w ciszy.
-No, a wy?-pyta.
-Jacy my?-odpowiadam pytaniem na pytanie.
-Ty i Leon-mówi niepewnie.
-W ogóle ode mnie nie odbiera, nie odzywa się-mówię, a w moich oczach zbierają się łzy-Z Fran jest to samo.
-Chciałabym coś zrobić, żebyś nie była taka smutna-wzdycha ciężko.
Jak dobrze słyszeć, że komuś na tobie zależy. Aż robi się ciepło na sercu...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Cześć Angie!-piszczę i przytulam się do ciotki.
-Cześć dziewczynki!-oddaje mój uścisk-Jak dobrze widzieć was razem.
-Widziałaś może Leona?-pytam po oderwaniu.
-Violu, ty pewnie nie wiesz...-mówi, a jej wzrok składa wyrazy współczucia.
-Ale o czym?-pytam trochę zdziwiona.
-Leon już tu nie chodzi do szkoły i...-przerywam jej.
-Muszę do niego pojechać-mówię stanowczo i już chcę iść kiedy Angie łapie mnie za rękę.
-Violu, ale ty nie rozumiesz-chwyta mnie za rękę.
-Doskonale rozumiem. Leon odszedł ze Studia-tłumaczę smutna.
-Leon, nie tylko odszedł ze Studia, ale wyjechał z miasta-mówi.
-Jak to?-w moich oczach zbierają się łzy-Gdzie wyjechał.
-Nikt tego nie wie-odpowiada i głaszcze mnie po ramieniu, po czym odchodzi. Ja wybiegam zapłakana, zła i rozczarowana jednocześnie z ogromnego budynku.
-Violetta!-krzyczy Vanessa i biegnie za mną.
-Chcę być sama-burczę.
-Może pójdziemy do domu i tam odpoczniesz-proponuje, a ja przytakuje. Vanessa dzwoni po taksówkę i po kilkunastu minutach znajdujemy się w naszym mieszkaniu. Isabel nie ma, bo jest w pracy. Kładę się na kanapę, przykrywam kocem i po kilku minutach zmęczona zasypiam.




Cześć!
Dopiero teraz zebrałam się, żeby napisać ten rozdział. Właściwie to przez te wakacje taki leń się ze mnie zrobił :D No, ale nie będę się rozpisywać, bo muszę Wam jeszcze życzyć miłych wakacji!
Tak, więc no...
Wspaniałego i radosnego wypoczywania!
Ruda♥