wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 31~Niespodzianka

                                                          





                                                                   Oczami Violetty

Już cały dzień siedzę na balkonie w mieszkaniu rodziny Montez. Jest coraz zimniej, ale mnie to nie rusza. Jestem załamana tym, że wszyscy tak z dnia na dzień się ode mnie odwrócili. Nie wiem w sumie jakie wypełniają mnie uczucia. Właściwie to nic nie czuję. Tylko pustkę.
-Kochanie wejdź do środka jest naprawdę zimno-mówi już kolejny raz Isabel.
-Chcę zostać sama-odzywam się w końcu. Czuję jak blondynka do mnie podchodzi i okrywa mnie kocem, po czym wzdycha ciężko i wchodzi do środka. Siedzę tak kilka minut, po czym słyszę czyjeś kroki.
-Violetta...-mówi jakiś głos. Tak to ona. Ciekawe czego chce.
-Co tu robisz?-pytam odwracając się w stronę Włoszki.
-Chciałam cię przeprosić-wzdycha i podchodzi do mnie powoli. Przez chwilę nic nie mówimy, po czym ja wstaję gwałtownie z krzesła.
-Wiesz co? Myślałam trochę nad tym wszystkim-mówię i opieram się o barierkę patrząc na przejeżdżające samochody.
-I?-pyta ciekawa.
-Doszłam do pewnego wniosku-odwracam się w jej kierunku opierając się plecami o barierkę-Ja zawsze chciałam twojego szczęścia, ale ty nigdy nie odwdzięczyłaś mi się za to co dla ciebie zrobiłam.
-Jak to się nie odwdzięczyłam?-pyta ,,zdumiona''-Przecież pozwoliłam ci się przyjaźnić z Leonem, chociaż mogłam ci tego zabronić.
-Co? Ty jeszcze chciałaś mi jakieś limity stawiać?!-prycham wściekle-To ja zawsze starałam się być dobrą przyjaciółką i dbać żebyś była szczęśliwa, a ty mnie ograniczałaś.
-Co masz przez to na myśli?-pyta podirytowana.
-To, że chciałaś zawsze być lepsza ode mnie i nigdy nie cieszyłaś się moim szczęściem-mówię ze łzami w oczach-Wiedziałaś, że kocham Leona, a ty cały czas robiłaś mi wyrzuty sumienia.
-No wow!-prycha jak wiedźma-Teraz dopiero się zorientowałaś?
-Ja już wszystko rozumiem-podchodzę bliżej niej-Od początku chciałaś mnie zniszczyć!
-No brawo!-klaszcze złośliwie w ręce-Jednak jesteś mądrzejsza niż mi się wydawało.
-Tylko dla czego?-pytam zawiedziona i zła.
-To wszystko przez twojego ojca!-krzyczy-Moja rodzinna firma zbankrutowała, a twój tata nasłał jeszcze na nas komornika. Wylądowaliśmy na ulicy...
-Przykro mi, ale mój tata działał zgodnie z prawem-mówię krzyżując ręce na piersiach.
-Zniszczył wszystko to co mieliśmy-mówi trochę spokojniej, ale dalej z tą nienawiścią w oczach- Przysiągłam sobie wtedy, że zniszczę ciebie i twojego tatusia. 
Nagle zupełnie niekontrolowanym ruchem daję jej w twarz.
-Ty parszywa s*ko!-krzyczę w jej stronę, a ta łapie się za policzek.
-Jesteś nie lepsza-warczy-Wiedziałam, że dasz się nabrać, bo przecież jesteś taka naiwna.
-Wyjdź!-mówię wskazując na drzwi.
-Jeszcze się policzymy-śmieje się kpiąco-Ciekawe co powie twój ojciec na niespodziankę w biurku w jego firmie.
Trzaśnięcie drzwiami. 
O czym ona do cholery mówi? Boję się o mojego tatę. Muszę jak najszybciej tam pojechać.
-Isabel! Isabel!-krzyczę przerażona i wbiegam do małej kuchni.
-Co się stało kochanie?-pyta obejmując moją twarz w swoje dłonie.
-Musimy jechać do firmy taty!-wyrywam się zaczynam się ubierać w pośpiechu.
-Co się dzieje?-do przedpokoju wbiega Vanessa.
-Mój tata może być w niebezpieczeństwie-dukam przez łzy.
-Jadę z wami!-mówi moja siostra.
-Córeczko lepiej będzie jak zostaniesz w domu-mówi czule Isabel.
-Nie zostawię swojej siostry i ojca w potrzebie-mówi stanowczo, po czym ubiera futerkowe buty.
Uśmiecham się do niej delikatnie. Wychodzimy pośpiesznie z mieszkania i wsiadając do luksusowego samochodu po kilku minutach znajdujemy się już w firmie.
-Tato odejdź od tego biurka!-krzyczę wbiegając do gabinetu mojego ojca. 
-Ale dlaczego Violetta?-pyta zdziwiony.
Nic nie odpowiadam i podchodzę do szuflady. Drżącymi rękoma otwieram ją. Gwałtownie odskakuje do tyłu.
-Violu co jest?-pyta tata i podchodzi do mnie.
-Tam jest bomba!-krzyczy po chwili-Musimy się ewakuować!
Szybko wszyscy wybiegamy z budynku i po schodach zatrzymujemy się przy recepcji.
-Anno zgłoś ewakuację!-mówi dysząc ze zmęczenia. 
-Ale dlaczego?-pyta zdziwiona kobieta.
-Na terenie budynku jest bomba-mówi mój ojciec zdenerwowany.
Kobieta słysząc te słowa ekspresowo naciska przycisk przy małym mikrofonie na ladzie i zaczyna ogłaszać alarm.
-UWAGA! Na terenie budynku znajduje się bomba. Proszę kierować się instrukcjami wywieszonymi na ścianach i opuścić zagrożony obiekt!-rozbrzmiewa w głośniku.
Już po chwili zauważamy w pośpiechu uciekających pracowników budynku. My biegniemy za nimi i po opuszczeniu go chowamy się za pobliskimi samochodami. Wreszcie zauważamy dziesiątki pojazdów policyjnych i straży pożarnej, którzy otaczają obiekt. Po chwili podchodzi do nas jeden z policjantów.
-Czy zauważyli państwo na liczniku bomby ile zostało do wybuchu?-pyta opanowany.
-Nie, ja gdy zauważyłem od razu zabrałem rodzinę i uciekliśmy-tłumaczy mój ojciec.
-Ale ja widziałam, że zostało wtedy niecałe piętnaście minut-mówię policjantowi.
-Ewakuacja trwała 5 min...-zaczął obliczać-Mamy jeszcze niecałe 10 min. na rozbrojenie bomby.
Odbiegł od nas w pośpiechu i przekazał instrukcje działania innym.
-Tato ja przepraszam-mówię i wybucham płaczem-To wszystko moja wina.
-Nieprawda kochanie-przytula mnie do siebie-Wszystko jest przeze mnie.
-Proszę was nie obwiniajcie się wzajemnie teraz-mówi Isabel-To nie jest czas i miejsce.
-Masz rację-odpowiada mój tata.
Po chwili zauważamy całą uzbrojoną ekipę wchodzącą do budynku. Wszyscy z przerażeniem wpatrujemy się w okno biura mojego ojca. 
-A co jeśli oni nie zdążą?-pytam przerażona.
-Wszystko będzie dobrze-przytula się do mnie Vanessa.
Miejmy nadzieję, że tak będzie...


 ~~~~

Witam Was wszystkich!
Rozdział tak wcześnie. 
Dziwne no nie? Jeszcze taki długi?
Nie mam pojęcia co się stało!
No, ale mam nadzieję, że się Wam spodobał, bo miałam na niego pomysł, ale właśnie wczoraj nie zdążyłam zrobić zakończenia i wszystko poszło się...poszło do lasu xD
Tak, więc kończę tę beznadziejną notkę i do zobaczenia
Ruda♥



 


 

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. HAHA DZIWKA FRAN POSZŁA !
      I DOBRZE BO JEJ NIE LUBIE !
      WIEDŹMA I TYLE.
      PO PROSTU POSPOLITA SUCZ, KTÓRA SIĘ SUCZY W AGENCJACH TOWARZYSKICH.
      JA NIE POWIEM, GDZIE BYM JEJ TĄ BOMBĘ WSADZIŁA.
      A JA MYŚLĘ, ŻE NIE ZDĄŻA HAHA !
      ZŁA JA, WIEM.
      KIEDY KOLEJNY ?
      WCZORAJ ?
      ZA PIĘĆ LAT ?
      JUTRO MOŻE, CO ?
      CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ


      TWÓJ MURZYN

      ZNACZY NIE !

      Lucy DSS♥

      Usuń
  2. Hejka wiem nie komentowałam bo miałam straszne zaległości ogółem na wszystkich blogach które czytam i nie miałam czasu a rozdział jak zwykle genialny i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń