-Jade, nie mogę uwierzyć!-przytuliłam ją mocno do siebie.
-No tak wyszło...-powiedziała ponuro.
-Czemu się nie cieszysz?-spytałam podekscytowana.
-Nie, oczywiście, że się cieszę! Tylko to dla mnie nowa sytuacja szczególnie, że wcale tego nie planowałam-tłumaczyła się.
-Oj, nie martw się tak. Przecież ci pomożemy-zaczęłam ją pocieszać-Viola na pewno się ucieszy.
-Wiem, że Violetta od dawna chciała mieć rodzeństwo, ale nie wiem co na to German. Może nie jest jeszcze gotowy na dziecko po śmierci Marii-zaczęła wymachiwać rękami na prawo i lewo.
-Kochana, moja siostra na pewno cieszy się, że German jest szczęśliwy-pogładziłam ją po ramieniu.
-Angie, ale ja jeszcze nie chcę mieć dziecka!-zalała się łzami.
-Jade spokojnie przecież ci pomogę-ponownie ją objęłam.
-Zastanawiałam się czy nie usunąć...-zaczęła.
-Nawet o tym nie myśl!-pogroziłam jej palcem przed nosem.
-Boje się co German sobie o mnie pomyśli-schowała twarz w dłonie-Pewnie powie, że jestem nieodpowiedzialna.
-Nawet jeśli to on taki jest!-krzyknęłam wzburzona.
-Angie, skończmy ten temat-stwierdziła ocierając łzy tak, aby nie zmyć makijażu-Mówiłaś, że German cię wyrzucił? Ja sobie jeszcze z nim porozmawiam. A teraz chodźmy do mnie do domu, pomieszkasz u mnie i przy okazji dodasz mi trochę otuchy.
-Dobrze-powiedziałam i zaczęłyśmy kierować się do domu Jade.
Oczami Violetty
-Już jesteśmy!-krzyczę kiedy wchodzimy do domu razem z Leonem.
-Hej Violu! Cześć Leon!-wita nas mój ojciec.
-Już wróciłeś z pracy? Miałeś być chyba trochę później?-mówię ściągając kurtkę pożyczoną od Ludmi.
-Tak, ale szybciej uwinąłem się z pracą w biurze-mówi.
-A gdzie Angie? Już powinna była wrócić prawda?-pytam.
-Słuchaj Violu-mówi nerwowo-Usiądź.
-Co jest?-pytam siadając razem z Leonem na białej kanapie.
-Angie się wyprowadziła-wyjaśnia.
-Co?!-krzyczymy razem z Leonem
-To był jej wybór-podnosi głos
-Tak, jasne. Gdyby to był jej wybór to by się z nami pożegnała. Co ty jej nagadałeś!-krzyczę.
-Violetto opanuj się!-on także krzyczy.
-Nie! O co tu w ogóle chodzi!-wrzeszczę wstając.
-To sprawa dorosłych-mówi spokojniej, ale z zaciśniętymi zębami.
-Ja też jestem dorosła! Przestań traktować mnie jak dziecko!-krzyczę i biegnę do swojego pokoju wściekła i zapłakana. Trzaskam drzwiami i rzucam się na łóżko. Wtulam twarz w poduszkę i zakrywam nią głowę. Płaczę tak chyba z pół godziny. Postanawiam się ogarnąć i biorę zimny prysznic na uspokojenie. Potem ubieram się w to. Po chwili słyszę delikatne pukanie do moich drzwi.
-Czego-burczę wściekła.
-To ja Leon-mówi.
-Wejść-odpowiadam po czym widzę Leona stojącego w moim pokoju.
-Jak się czujesz?-pyta.
-A jak mam się czuć?-syczę i siadam na łóżku.
-Ej, ale nie musisz wyładowywać swoich emocji na mnie-mówi smutno.
-Przepraszam-mówię po czym wtulam się w niego.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze-szepcze w moje włosy. Odrywamy się os siebie, gdyż telefon w mojej kieszeni zaczyna wibrować a w pokoju zaczyna unosić się melodia ,,Gratefull''.
-Zastrzeżony-mówię i spoglądam na mojego przyjaciela. On zerka na wyświetlacz mojego telefonu i nabiera nerwowo powietrza.
-Odbierz-nakazuje mi.
Rozowa:
-Halo-mówię cicho po przeciągnięciu zielonej słuchawki.
-Ty jesteś pewnie przyjaciółeczką Fran-prycha mężczyzna w telefonie.
-Tak-mówię nie pewnie.
-Jeżeli chcesz zobaczyć ją żywą przyjdź o 18.00 do parku.
-Dobrze-mówię przrażona.
-Przynieś ze sobą 100.000-dodaje wściekle.
-Cco? Nie mam tyle.
-Nie kłam. Wiem, że jesteś dziana!-wrzeszczy, a ja się wzdrygam- Tylko nie dzwoń po gliny bo to się skończy marnie.
Teraz słyszę tylko charakterystyczne pikanie w telefonie.
-I co?-pyta Leon, a ja nic nie odpowiadam-To oni?
-Ttak. Oni ją mają!-wrzeszczę załamana.
-Co robimy?-pyta łapiąc się za głowę.
-Nie wiem-mówię cicho-Która godzina?
-17.00, a co?
-O 18.00 w parku-mówię wstając i biorąc do ręki moją torebkę w kształcie serduszka-Musimy się śpieszyć.
Po chwili jesteśmy już na dole i w pośpiechu ubieramy nasze kurtki.
-Gdzie idziecie?-pyta mój ojciec.
-To sprawa dzieci-prycham w jego stronę, a potem wychodzę.
Po 20 min. jesteśmy na komisariacie. Załatwiliśmy fałszywki żeby ich zmylić i umówiliśmy się z policjantami, że mają niezauważeni czekać na odpowiedni moment. Dowiedzieliśmy się również, że posiadaczem podejrzanego samochodu jest niejaki Andrew Coleman. Był wielokrotnie karany za kradzieże i handel marihuaną. To pewnie on uprowadził Fran. Razem z Leonem pojechaliśmy na wyznaczone miejsce. Wysiadłam z samochodu, a on odjechał dalej i zaparkował w niewidocznym miejscu. Usiadłam na ławce i wypatrywałam funkcjonariuszy. Kręcili się wszędzie i zapewniali mi bezpieczeństwo. Po chwili mój telefon zadzwonił. Super zastrzeżony. A jak inaczej.
Rozmowa:
-Hhalo?
-Widzę, że już przyszłaś.
-Tak. Czekam. Gdzie jesteś?! Pokaż się łaskawie!
-Nie tak prędko. Włóż hajs do kosza obok ciebie i odejdź.
Pikanie. Posłusznie po sprawdzeniu czy nie ma ich w pobliżu włożyłam pieniądze do kosza. Później zaczęłam kierować się do mojego samochodu. Wsiadłam i czekałam z Leonem na dalszy ciąg zdarzeń. W końcu zobaczyliśmy jak wysoki mężczyzna w kapturze wyciąga torbę z pieniędzmi. Zdziwiło mnie to, że policja nie zareagowała tylko pozwoliła mu wsiąść do samochodu. Później jednak ruszyliśmy za nim. Po pól godz. dojechaliśmy do jakiejś starej, zamkniętej fabryki. Mężczyzna wszedł do środka z torbą. Funkcjonariusze obstawili wszystkie wejścia, a część z nich rozpoczęła akcję odbicia Fran z rąk porywaczy. My z Leonem wyszliśmy z samochodu i schowaliśmy się za nim jak nam nakazano. Po paru minutach usłyszeliśmy strzały i krzyki mojej przyajciółki.
-Fran!-krzyknęłam i chciałam tam biec, ale Leon mnie w porę zatrzymał. Dobrze, że jest tu ze mną. Zaraz potem ujrzeliśmy jak policjant wyprowadza przestraszoną Francessce owiniętą kocem.
Od razu do niej podbiegliśmy i mocno przytuliliśmy.
-Fran, jak dobrze nic ci nie jest-powiedziałam szeptem do mojej chudej i wyziębionej przyjaciółki. Ona tylko mocniej się we mnie wtuliła i po chwili zasnęła wymęczona wszystkimi zdarzeniami.
Oczami Jade
Właśnie dzwoniła Viola ze wspaniałą wiadomością.
-Angie! Angie!-szarpałam nią-Wstawaj!
-Co jest?-powiedziała zaspanym głosem. W sumie jej się nie dziwe jest dawno po północy.
-Znaleźli Fran!-wykrzyknęłam szczęśliwa.
-Nic jej nie jest?-wstała na równe nogi.
-Nie wszystko w porządku. Jest w domu Germana-uspokajałam ją.
-To dobrze-powiedziała po czym zaczęłyśmy wykonywać taniec szczęścia.
Oczami Violetty, tydzień później...
Już minęło sporo czasu od tamtego zdarzenia. Fran odzyskała siły i chęci do życia. Bardzo cieszę się, że jest już po wszystkim. Pewnie zastanawiacie się co z tym Colemanem? Złapali go. Odsiedzi ładne parę lat w więzieniu za uprowadzenie i znęcanie się psychicznie oraz fizycznie.
-Violetta, słuchasz mnie?-wyrywa mnie z zamyśleń Angie.
-Tak, to znaczy nie, przepraszam-mówię i zalewam się rumieńcem.
-Dobrze, proszę abyście wyszły z Vanessą na scenę i zaśpiewały waszą piosenkę-powiedziała.
Wyszłyśmy na scenę i zaśpiewałyśmy piosenkę ,, Si Es Por Amor''
Po wszystkim na sali usłyszałyśmy głośne oklaski.
-Dziękuję! Dziękuję!-zaczęła kłaniać się Van-Wiem, że jestem najlepsza!
-Dobrze Vanesso. Możesz już zejść ze sceny-powiedziała Angie- Świetnie wam to wyszło!
Następnie zaśpiewały Ludmi, Lena, Francessca i Naty ( za zgodą Angie), które do nich dołączyły ,,Encender Nuestra Luz''.
Chłopaki, czyli Leon i Maxi zaśpiewali ,,Amor En El Arie''. Dziwne zdawało mi się to, że Leon śpiewając piosenkę ciągle patrzył na mnie, ale jakoś zbytnio się tym nie przejęłam. Tak w ogóle znalazł sobie własne mieszkanie. Będzie mi trochę brakować tego, że nie będzie go w pokoju obok. Ale przecież zawsze mogę go odwiedzić. Podobno jego rodzice są z niego bardzo dumni. Z resztą tak jak wszyscy. Co do mojego ojca, to nasze relacje się poprawiły. Dalej nie chce mi powiedzieć czemu wyrzucił Angie, ale staram się nie wracać do tego tematu. Pewnie jest tam jej lepiej niż w domu, gdzie co sekundę wybucha jakaś awantura...
Cześć Kochani!
To ja i przychodzę do Was z rozdziałem 21! Wcale mi się nie podoba, ale to zostawię Wam do ocenienia. Jak tam po weekendzie? U mnie całkiem dobrze. Jutro poniedziałek, nie!!! Ehh, nie chce mi się iść do szkoły. Rozdział całkiem długi wyszedł, ale to chyba dobrze.
Koffam;*
Ruda♥
super rozdział
OdpowiedzUsuńDziękuję♥
UsuńCudowny rozdział :) czekam z niecierpliwością na next ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba i dziękuję♥
UsuńCzekam z niecierpliwością na next i zapraszam do siebie na:
OdpowiedzUsuńhttp://fedemila-and-inni-opowiastka.blogspot.com/
Dziękuję i pewnie wpadnę na twojego bloga ;*
Usuń