-Fran, naprawdę mi przykro, ale jeśli mi nie powiesz kto cię skrzywdził nie jestem w stanie ci pomóc-stwierdziłam i mocniej ją przytuliłam.
-Violu ja się boję!-krzyknęła zapłakana.
-Spokojnie kochana. Wszystko będzie dobrze. Powiesz mi kiedy będziesz chciała-powiedziałam.
-To mój były!-zalała się słonymi łzami.
-Franiu spokojnie. Możesz tymczasowo zamieszkać u mnie.-pocieszałam ją-A nim zajmie się policja!
-Nie!-krzyknęła przerażona i oderwała się ode mnie.
-Dla czego! To jest przestępstwo!-spojrzałam na nią zdziwiona.
-Ale on się zemści! Violu zrozum ja nie chcę!-powiedziała rozpaczliwie.
-Spokojnie, poproszę pielęgniarkę o jakiś lek na uspokojenie, a ty tu zostań ok?-spojrzałam na nią.
-Dobrze-odpowiedziała i się położyła. Wyszłam z sali i poszłam do pokoju pielęgniarek. Zapukałam delikatnie do białych drzwi.
-Proszę-usłyszałam głos jednej z pielęgniarek. Weszłam do środka.
-Przepraszam czy mogłabym prosić o tabletkę na uspokojenie dla jednej z pacjentek?-spytałam.
-Czy coś się stało?-wstała z miejsca.
-Nie nic takiego-Zaprzeczyłam-Tylko się trochę zdenerwowała.
-A jak ma na imię?-spytała.
-Francessca Comello- odpowiedziałam. Po chwili pielęgniarka znalazła jej kartę i zadzwoniła do jej lekarza który wyraził zgodę na podanie tabletek. Pielęgniarka wręczyła mi jedną z nich i poszłam do sali mojej i Fran.
-Już jestem-powiedziałam i podeszłam do niej oraz wręczyłam jej tabletkę.
-Dziękuje- powiedziała połykając ją.
-Połóż się i spróbuj zasnąć-uśmiechnęłam sie delikatnie i położyłam do swojego łóżka. Po chwili do sali wszedł Leon z moja torbą.
-Cześć!-powiedział głośno.
-Ciii-uciszyłam go-Fran właśnie usnęła.
-A spoko-powiedział i usiadł na moim łóżku-Tutaj masz swoje ciuchy.
-Dzięki, pójdę się przebrać w pidżamę i wziąć jakiś prysznic-powiedziałam wstając.
-Ok-odpowiedział.
20 min. później...
Jestem już w sali. Wzięłam już prysznic i przebrałam się w tą pidżamę:
-Dzięki, że mi tak pomagasz-spojrzałam na Leona.
-A ja dziękuję, że choć tyle razy cię zraniłem i tak mi wybaczasz-uśmiechnął się i mnie przytulił.
1dzień poźniej...
Jesteśmy już w domu. Tata i Angie zgodzili się, aby Francessca u nas trochę pomieszkała. Bardzo mi szkoda Fran i chciałabym, aby jej problemy jak najszybciej się rozwiązały. Nie będzie to jednak takie proste. Właśnie wchodzimy razem do mojego pokoju.
-Łał!- mój pokoju naprawdę spodobał się Fran-Jezus jaki piękny!
-Jezus jest zawsze piękny-zaśmiałam się.
-Twój pokój jest wspaniały!-rzuciła mi się na szyję Fran.
-Nie przesadzajmy-ponownie parsknęłam śmiechem.
-A gdzie będę spać?-zmartwiła się.
-Spokojnie Leon zniesie ci ze strychu rozkładane łóżko-uśmiechnęłam się.
-Super-powiedziała-Czy mogłabym się odświeżyć?
-Jasne tu jest moja łazienka-pokazałam ręką na pomieszczenie obok. Fran weszła do niej i zamknęła się na klucz. Ja postanowiłam, że wejdę na Facebooka bo przez te wszystkie wydarzenia w ogóle na niego nie wchodziłam. Po półgodzinie Fran wyszła już odświeżona i ubrana:
-Fran! To tylko tyle?-powiedziałam, gdy zobaczyłam ją w tej sukience, bez makijażu, biżuterii i w kremowych, zwykłych baletkach.
-No tak-odpowiedziała zawstydzona.
-Dla czego jesteś taka skromna? Przecież my dziewczyny musimy robić wrażenie, nosić fajne ciuchy i robić sobie makijaż-powiedziałam zdziwiona.
-Ale, rodzice zawsze nie pozwalali mi się ubierać w ładne ciuchy i buty na obcasach. Mogłam tylko o tym pomarzyć-po jej policzku spłynęła łza.
-Fran, nie płacz.-podeszłam do niej i starłam jej łze-Przeprowadzimy metamorfozę.
-Naprawdę?- pociągnęła nosem
-Jasne!-powiedziałam entuzjastycznie i podeszłam z nią do szafy.
-Ładne ciuchy-powiedziała kiedy otworzyłam drzwi.
-Wybierz sobie takie ciuchy o jakich zawsze marzyłaś!-uśmiechnęłam się do niej, a ona to oddała. W efekcie końcowym wyglądała tak:
Zrobiłam jej także taki makijaż:
I wryzurę:
Byłyśmy naprawdę zadowolone z efektu. Z racji z tego, że był ranek, a nic nie jadłyśmy postanowiłyśmy zejść na dół i sobie coś upichcić. Weszłyśmy do kuchni i wyjęłyśmy wszystkie potrzebne składniki. Mało co nie spaliłyśmy domu bo Fran stwierdziła, że do pancakesów trzeba dodać śmietanę, a nie maślankę i zaczęłyśmy się kłucić. Przez to zapomniałyśmy o gotującym się mleku na owsiankę, które wykipiało i się spaliło z czego powstał ogień. Fran zaczęła panikować, a ja zaczęłam ją uspokajać. Potem poleciałam po gaśnicę i wróciłam do kuchni. Starałam się odpiąć zabezpieczenie, ale coś mi nie wyszło i nie mogłam tego zatrzymać. Cała kuchnia była w białej pianie. Na szczęście zgasiłam ogień, ale przy okazji zgasiłam stojącego w drzwiach Leona. Razem z moją przyjaciółką wybuchnęłyśmy śmiechem. Leon stał tam z pokerfacem, a my się starałyśmy opanować. Kiedy Leon wyszedł oburzony z kuchni my zaczęłyśmy się śmiać. Po całkowitym ogranięciu się zaczęłyśmy sprzątać.
Hej kochani! W dzisiejszym rozdziale trochę humoru i mega dużo obrazków. Moim zdaniem jak nie ma obrazków to cięzko jest coś pokazać, wyrazić. Notka nie za długa bo jestem już zmęczona, poza tym MaterChef leci więc oglądam. Myśle, że rozdział się Wam spodobał :D
Całuski ;*
Victoria<3