środa, 5 listopada 2014

Rozdział 15 ,,Vanessa''

                                                                    Oczami Violi

-Nareszcie gotowe!-powiedziałam do siebie zadowolona z końcowego efektu. Wstałam od pianina, wzięłam zeszyt i pobiegłam do pokoju Angie.
-Angie!-z hukiem otworzyłam drzwi, czego skutkiem było wypuszczenie telefonu Angie z rąk.
-Violu! Wystraszyłaś mnie!-złapała się za serce zaszokowana.
-To teraz nie ważne chodź!-złapałam ją za rękę i zaciągnęłam do pokoju mamy. Usiadłam w pospiechu przy pianinie i zaczęłam grać. Kiedy powtarzałam refren Angie zaczęła śpiewać ze mną.
-Jeju... Kto to napisał?-spytała zdumiona.
-No...Ja i mama.-odpowiedziałam cicho.
-Jak to ty i mama?-spytała nie dowierzając.
-Mama napisała tekst.-odpowiedziała głośniej.
-A, muzykę...-zaczęła.
-Ja.-przerwałam jej.
-A skąd wiesz, że Maria to napisała?-spytała.
-Patrz-wzięłam do ręki kartkę-Podpis.
-Violu jestem z ciebie taka dumna!-przytuliła mnie mocno.
-Angie? Pamiętasz jak mówiłaś, że jak będę mieć problem to mogę do ciebie przyjść?-spytałam.
-Tak, przecież wiesz-uśmiechnęła się troskliwie.
-No więc mam taki problem.-spuściłam głowę.
-Leon...-westchnęła.
-Mhm...-przytaknęłam.
-Opowiadaj-usiadła koło mnie
-No więc Leon... On całował się z inną!-wrzasnęłam i zalałam się łazami.
-Violu tak mi przykro-czule mnie przytuliła.
-Wredna siksa! Miała na imię...- Viola ponownie zalała się łzami.



 -No jak miała na imię?-spytała.

                                                Oczami Angie

-Vanessa-zamarłam. Wszystkie wspomnienia związane z tym imieniem wróciły.
-Ale, to nie możliwe-powiedziała cicho.
-Jak nie możliwe! Przecież na własne oczy widziałam jak Leon ja całuje!-zaczęła Viola.
-Eee, co?-otrząsnęłam się.
-Angie, tak mi smutno-Viola znów posmutniała.
-Chodź tu do mnie!przytuliłam ja.
-Mówiłam ci jak bardzo cię kocham?-szepnęła.
-Tak, chyba z tysiąc razy-uśmiechnęłam się do niej.
-To będę mówić dalej- stwierdziła.
                                             15 min. później...
Jestem już w swoim pokoju. Myślę, żę udało mi się pocieszyc Violette. Była taka smutna. Weszłam do mojej łazienki i z półki pod umywalka wzięłam ręcznik. Zdjęłam moją biała piżamkę i wrzuciłam ją do kosza na brudy. Weszłam do kabiny prysznicowej i włączyłam wodę. Umyłam ciało jagodowym żelem, a włosy waniliowym szamponem. Wyszłam i stanęłam na mięciutkim dywaniku. Wytarłam się ręcznikiem i wysuszyłam włosy. Ubrałam wcześniej przygotowaną bieliznę i wyszłam z łazienki. Podeszłam do szafy i wybrałam ten strój:
      



Przebrałam się szybko i zeszłam na dół na śniadanie. Przy stole siedzieli już Jade i German.
-Dzień dobry Jade, Dzień dobry German-uśmiechnęłam się promiennie.
-Witaj Angie- powiedzieli równocześnie. Pewnie zastanawiacie się co Jade tu robi. German uprzedzał nas, że Jade będzie u nas spać. Spała w przygotowanym przez Olge pokoju gościnnym. Nagle ze schodów zaczęła schodzic Viola. Wyglądała slicznie:


 Do tego miała te buty, ten makijaż i taką fryzurę:









-O, witaj Violu-powiedział każdy z nas. 
Po chwili na dół zszedł także Leon, a Violetta zmroziła go swoim wzrokiem. Ten usiadł koło Germana na przeciwko mnie i spuścił wzrok, który przpełniony był smutkiem i rozczarowaniem samym sobą. Wszyscy zaczeliśmy jeść śniadanie.
-No i jak tam wasz wypad na miasto?-spytał German, a w oczach Violetty mozna było zauważyć zbierające się łzy.
-No więc...-zaczął Leon.Violetta szybko wstała z miejsca i biegiem ruszyła do drzwi. Po drodze zgarnęła jeszcze torebkę i wybiegła z domu. Leon także w szybkim tempie wybiegł za Violettą.
-Nie, German. Niech sami porozmawiają-zatrzymała go kiedy juz miał wstawać od stołu.

                                               Oczami Violetty
Szłam samotnie po ulicach Miami. Morze łez toczyło się z moich oczu. Na samom myśl o wczorajszym wieczorze robi mi się niedobrze.
-Violetta stój!-usłyszałam jego głos za sobą. Starałam się udawać, że nie słyszę.
-Czekaj!-złapał mnie za ramię.
-Co znowu chcesz!-odwróciłam się, a moje załzawione oczy spojrzały na niego.
-Zrozum, że ja tego nie chciałem!-zaczął znowu się tłumaczyć.
-Nie rozumiesz, żę mówiąc tak ciągle mnie ranisz?!-krzyknęłam.
-Wiem, ale ja tak nie mogę. Proszę wybacz mi...-spojrzał na mnie z błagalną miną.
-Odwal się już ode mnie! Spieprzaj z mojego życia! Nie rozumiesz, że cię nie potrzebuję?! Do widzenia!-wykrzyczałam mu prosto w twarz i odbiegłam. Cos tam jeszcze wołał, ale go nie słuchałam. Ocierając oczy i nie patrząc przed siebie przechodziłam przez pasy. Potem usłyszałam tylko pisk opon, ogromny ból głowy, jego głos i tylko ciemność. 


Hej, Misiaczki! Tak wiem spóźniłam się znowu z rozdziałem. Ale wiecie. Wszystkich Świętych, masa nauki i te moje sprawy osobiste :/ Lecz rozdział jest! I możecie świętować! Chociaz ja bym nie świętowała bo:
1. Jest krótki.
2. W ogóle nie miałam pomysłu.
3. Jest beznadziejny.
I jak to wszystko połączymy wychodzi MASAKRA!!!
Ale myślę, że da się go przeczytać.
Kocham!!!
Victoria <3



CZYTASZ? KOMENTUJESZ? MOTYWUJESZ!
                          ZOSTAW COŚ PO SOBIE!!!          
 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz