środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 22 ,,Naprawdę mi przykro''

 Rozdział dedykowany: ginny weasley ♥
                                         
          Oczami Violi

Już wróciłam do domu po tym wyczerpującym dniu. Wszyscy zaśpiewali swoje piosenki w Studiu, a Angie była naprawdę zadowolona. Fran dalej u mnie mieszka i po tym porwaniu nie spuszczam jej z oka czego pewnie nie może już znieść. No, ale chyba rozumie, że się o nią martwię. Właśnie siedzimy w naszym (tymczasowo) pokoju i plotkujemy.
-Violu czy ty mnie słuchasz?!-pyta podirytowana pstrykając mi palcami przed oczami.
-Ee, tak-mówię mrugając kilka razy oczami.
-Tak? To co przed chwilą mówiłam?-ma mnie!
-Przepraszam cię! Ale po prostu nie mogę się skupić!-mówię błagalnie.
-Dobrze wybaczam ci-uśmiecha się co odwzajemniam.
-Teraz już naprawdę cię słucham-mówię z ręką na sercu.
-Dobra to zacznę od początku-mówi przedłużając każde słowo.
-Dawaj-pospieszam ją.
-No więc od pewnego czasu podoba mi się Leon-mówi podekscytowana.
-Co?!-mówię zszokowana. Przecież to mi się podoba! Ale przecież jej tego nie powiem. Zraniłabym ją-To znaczy... nie możesz z nim być!
-Co? Jak to?-mówi, a jej wyraz twarzy zamienia się w grymas.
-No...opowiadałam ci ile razu już mu dawałam szansę-zaczynam jej tłumaczyć.
-Ale jesteście przyjaciółmi no nie?-pyta.
-No tak, ale to całkiem co innego-łapię ją za ramię-Nie chcę żebyś cierpiała.
-Wiem, że się tak o mnie martwisz szczególnie po zdarzeniu z Colemanem, ale wydaje mi się, że on jest inny-uśmiecha się delikatnie próbując mnie pocieszyć.
-Tak, ale nie będę ci rozkazywać to twoja decyzja-mówię.
-Dziękuję-ponownie się rozpromienia.
-Tylko później nie przychodź z płaczem-grożę jej palcem na co ona się śmieje i mnie przytula.
-Nawet nie wiesz jak cię kocham-mówi cicho, a ja uśmiecham się pod nosem.
-A pod jakim względem ci się podoba?-mówię ruszając śmiesznie brwiami.
-Przestań-odpowiada ,a ja wybucham niekontrolowanym śmiechem.



                                           Oczami Jade
Siedzę w swoim domu na łóżku przewracając nerwowo telefon w rękach. Nie wiem czy do niego zadzwonić. Muszę mu powiedzieć prawdę. Szkoda tylko, że nie zna jej całej. Wybieram w kontaktach jego numer i dzwonię. Jeden sygnał, drugi, trzeci...
Rozmowa:
-Halo?
-Cześć kochanie.
-Cześć. Coś się stało? Jesteś jakaś zdenerwowana.
-Nie, tylko ci się wydaję. Możemy się spotkać?
-Tak, oczywiście.
-A kiedy możesz?
-Za pół godziny w Paradise Cafe?
-Dobra. Do zobaczenia.
-Buziaczki!

Rzucam telefon na łóżko i podchodzę do szafy. Chcę wyglądać ładnie jak zwykle. Bardzo się stresuje, że German może mnie z tym zostawić. Lepiej o tym nie myśleć. Wybieram ten strój ( od aut. to ten na samym dole niebieski ;*) Nie wybieram mocnego makijażu tylko używam maskary i ciemnej szminki. Czeszę się tak. Gotowa wychodzę z domu i pewnym krokiem zmierzam do naszej ulubionej kawiarenki.
                                    Oczami Violetty
-Dzieci kolacja!- krzyczy Olga, a my po paru sekundach razem z Fran znajdujemy się przy stole.
-Tato, gdzie idziesz?-pytam, gdy zastaję go ubierającego jego skórzaną kurtkę.
-Idę się spotkać z Jade. Chyba coś się stało bo była zdenerwowana kiedy do mnie dzwoniła-odpowiada-Smacznego i do zobaczenia.
-Cześć-dopowiadam i zaczynamy pałaszować dania przygotowane przez Olgusię.
-Smakuje?-pyta uśmiechnięta.
-Pyszne-mówimy zgodnie z Fran po czym nasza służąca odchodzi. Po chwili widzimy jak Leon schodzi po schodach. Uśmiecha się uroczo do Fran i siada obok niej, a ta spala buraka. Zazdrosna wbijam mocno widelec w jedzenie.
-Wszystko w porządku?-pyta mnie mój przyjaciel.
-Tak-mówię i uśmiecham się sztucznie. Resztę kolacji Fran i Leon razem przegadali tylko ja siedziałam cicho i czułam się odrzucona i mocno zazdrosna. Odeszłam wściekła od stołu i bez słowa poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i ubrałam się piżamę. Związałam włosy w luźnego koka i położyłam się do łóżka. Okryłam się kołdrą, a potem wzięłam telefon w celu sprawdzenia, która godzina. Już 22.05. Odłożyłam go na miejsce i odpłynęłam do krainy snów...

                                       Oczami Jade, trochę wcześniej...
Czekam już na Germana w naszej kawiarni. Kelner właśnie podaje mi mój shake owocowy i tiramisu. Nerwowo grzebie białą rurką w plastikowym, przeźroczystym kubeczku.
-Hej Jade-mówi znajomy głos, a ja odrywam się od wcześniej wykonywanej czynności.
-Cześć German-mówię i witam się z nim całusem w policzek.
-O czym chciałaś porozmawiać?-pyta wieszając kurtkę na wieszaku i siada na miejscu na przeciwko mnie.
-Mam taką bardzo ważną sprawę-mówię i zerkam na niego nerwowo.
-O co chodzi? Jesteś jakaś zmartwiona-mówi troskliwie.
-Wiem, to bardzo ważna i delikatna sprawa-odpowiadam.
-No więc słucham-opiera się wygodnie o krzesło.
-German jest mi bardzo ciężko-zaczynam-To trudne do powiedzenia i możesz pomyśleć, że sobie żartuje, ale...
-Chcesz się ze mną rozstać tak?-pyta smutnym głosem pełnym rozczarowania.
-Nie! Nic z tych rzeczy! Przecież wiesz, że cię kocham.-uspokajam go, a on z ulgą wypuszcza wstrzymywane powietrze.
-Rozumiem. To o co chodzi?-muszę mu to powiedzieć.
-German ja jestem w ciąży rozumiesz!-krzyczę na cały lokal, a wszyscy zdumieni patrzą się na nas.
-Co?!-też krzyczy.
-Tak będziemy mieli dziecko-mówię ciszej, ale poważnie.
-Żartujesz sobie?-patrzy na mnie jak na idiotkę.
-Nie-mówię szeptem przez to, że próbuję zatrzymać łzy napływające mi do oczu.
-Ale jak to?-dalej nie rozumie-Przecież robiliśmy TO tylko raz.
-Ttak wyszło-łza spływa mi po policzku.
-Czy ty mnie w coś wrabiasz?-pyta podirytowany.
-Wiedziałam, że tego nie zrozumiesz! Wiedziałam!-Wybiegam z lokalu płacząc. Słyszę jak tylko German  woła za mną, a później okropny ból i ciemność.
                                          Oczami Violetty
Śpię sobie śpię, aż tu nagle słyszę mój dzwonek.
-Kto do cholery do mnie dzwoni o tej godzinie!-mówię podirytowana, a po chwili budzi się Fran.
Rozmowa:
-Halo...
-Violu?
-Tak, to moje imie.
-Przepraszam, że budzę wielmożną panią, ale czy zainteresuje cię fakt, że Jade leży w szpitalu?
-Co?! Jak to jest w szpitalu?!
-Miała wypadek.
-Już jadę i dzwonię do Angie.
-Nie proszę, tylko nie do niej!
-Jest jej przyjaciółką i ma prawo wiedzieć co się z nią dzieje!

Rozłączam się.
-Co się stało?-pyta zaspana Fran.
-Jade leży w szpitalu-odpowiadam i zrywam się z łóżka.
-Kto to?-także wstaje.
-Wytłumaczę ci wszystko po drodze-mówię po czym wyciągam z szafy ten strój (od aut. to ten pierwszy), a Fran ten. Wyszłyśmy z domu i pojechałyśmy do szpitala.
                                                           Oczami Germana
  Siedzę przy łóżku Jade i głaszczę jej rękę moim kciukiem. Jest nie przytomna. To wszystko moja wina! Kilka łez spływa po moim policzku. Daje jej krótkie buziaka i zrozpaczony wychodzę z sali. Najgorsze jest to, że może coś się stało z naszym dzieckiem.
    


    
                                                        Oczmi Violi
Jesteśmy już w szpitalu i stoimy przy recepcji. 
-Przepraszam, czy wie pani coś o pannie Jade LaFontaine?-pytam kobiety stojącej za ladą.
-Czy są panie z rodziny?-odpowiada pytaniem na pytanie.
-Tak, to dziewczyna mojego taty-odpowiadam.
-Rozumiem, już sprawdzam-mówi po czym wlepia wzrok w papiery.
-I co? Wiadomo coś?-przerywam ciszę.
-Naprawdę mi przykro, ale panna Jade nie żyje...


Hej Wszystkim!
To ja i przychodzę z rozdziałem 22! Naprawdę nie sądziłam, że dodam go na tygodniu xD No, ale miałam trochę wolnego czasu więc jest! Trochę dramatu na koniec. Jade nie żyje? Jak bohaterowie sobie z tym poradzą? Dalszą część poznacie w następnym rozdziale. Tak więc kończę tę beznadziejną notkę.
Bay!
Ruda♥

2 komentarze next! ♥ 
 



  


 

 

4 komentarze: